BÓG NIŻYŃSKI
SCENOGRAFIA: Eva Farkasova, Jano Zavarski
MUZYKA: Piotr Nazaruk
BÓG NIŻYŃSKI
OBSADA
WACŁAW NIŻYŃSKI
Rafał Gąsowski
romola
Monika Kwiatkowska
Wariatka estrella
Katarzyna Wolak-Gąsowska
DIAGILEW
Dariusz Matys
Wariat narcyz
Mateusz Tymura
RECENZJE
Roman Pawłowski
Gazeta Wyborcza
Przedstawienie Piotra Tomaszuka o Wacławie Niżyńskim jest odtrutką na religijny kicz.(…)
Tomaszuk nie opowiada chronologicznie kariery genialnego tancerza, który zrewolucjonizował balet w początkach XX wieku. „Bóg Niżyński” to raczej sceniczny poemat o cenie, jaką człowiek płaci za boski dar, z nawiązaniami do Mickiewiczowskich „Dziadów” i „Marata-Sade’a” Petera Weissa. Obłąkany tancerz przy pomocy pacjentów odprawia w szpitalnej kaplicy panichidę, czyli prawosławne nabożeństwo żałobne za duszę swego dawnego kochanka i promotora Sergiusza Diagilewa, twórcy Rosyjskich Baletów w Paryżu. W trakcie tych wypominków przywołuje duchy bliskich i odgrywa, a właściwie tańczy swoje życie, miłość i wreszcie śmierć.(…)
To wrażenie potęguje świetne aktorstwo Rafała Gąsowskiego, który w roli Niżyńskiego połączył erotykę z uduchowieniem. Gąsowski nie gra wariata, ale świętego szaleńca, jest skupiony niczym kapłan za ołtarzem, potrafi jednak przemienić się w dzikiego szamana.(…)
O przedstawienie Tomaszuka warto się jednak spierać, bo to jeden z niewielu przykładów teatru inspirowanego wiarą. To paradoks, że w Polsce, kraju manifestacyjnie katolickim, tak niewielu artystów ma odwagę podejmować kwestie grzechu i świętości, wiary i zwątpienia, tak dużo jest natomiast bezmyślnego kiczu religijnego. „Bóg Niżyński” jest na to skuteczną odtrutką.
Grzegorz Józefczuk
Gazeta Wyborcza
Geniusz w roli Boga.Dlaczego człowiek próbuje utożsamiać się z Bogiem? Czy tylko z powodu obłędu? Teatr Wierszalin zadaje te pytanie spektaklem o dramacie obłąkanego artysty „Bóg Niżyński”.
Kiedy publiczność wypełniała w poniedziałkowy wieczór Salę Nową Centrum Kultury jasne się stało, że teatr Wierszalin z pewnością ma siłę niezwykle magnetyczną. Dominowała młodzież, co potwierdza, że Lublin ma wciąż odradzającą się publiczność mimo iż premiery naszych teatrów wszelkich typów wypadają średnio raz na miesiąc, a import gościnny jest wyjątkowo skąpy. Ale ciekawe, że spektakl „Bóg Nizyński” przyciągnął również zauważalną grupę lubelskich aktorów, którzy zazwyczaj raczej rzadko sekundują w Lublinie przedsięwzięciom kolegów. A to świadczy, że Wierszalin ma markę.
Markę jakiego teatru? Przede wszystkim osobnego i odważnego, prowokującego do dyskusji, bo lokującego tematykę swych przedstawień nie w społecznej i psychologicznej publicystyce, którą używa za tło, a w mistycznej przestrzeni, gdzie człowiek wchodzi w sferę sacrum. To sfera sporów człowieka z Bogiem, nie tylko wadzenia się z Bogiem tak charakterystycznego dla postawy romantycznej, lecz więcej – to sfera bluźnierstw, które są argumentami ludzkiej bezsilności w sporze o sens życia i śmierci. A spory te w formie szczególnie dramatycznej zdarzają się artystom, którzy czują swe powinowactwo z Bogiem, gdyż twórcza kreacja właściwa jest jedynie demiurgom. Bohater spektaklu Piotra Tomaszuka wyraża to przejmująco, kiedy woła: „Z tańca powstałeś, w taniec się obrócisz”. Biografia Wacława Niżyńskiego, genialnego tancerza rosyjskiego polskiego pochodzenia, bożyszcza tłumów zagubionego w homoseksualnym związku, jest kanwą tego przedstawienia, ale nie jego sensem. Sensu trzeba być może raczej szukać w pytaniu o cenę tego utożsamiania się, tego wzięcia świata we władanie, tej nieograniczonej wolności człowieka, która przecież jest zarazem odrzuceniem Boga rozumianego jako system wartości, jakich naruszyć nie można. Coś o tym wiemy, bo wszak na scenie oglądamy geniusza w domu obłąkanych…
Przejmujący spektakl Tomaszuka opiera się na mocnych kulminacjach, chwilach utożsamienia się bohatera z Chrystusem i z Diabłem, punktowanych kapitalnie muzyką Piotra Nazaruka. Rafał Gąsowski w roli Niżyńskiego zadziwia skalą namiętności, jaką porusza publiczność. Lecz scenografia zdaje się wszystko to nazbyt z góry podpowiadać, zgrzebna i ponura, na swój sposób banalna. Być może taka właśnie jest, aby na tle tej nędzy wyraźniejszym było to fizyczne i duchowe szybowanie bohatera ku ostatecznemu spełnieniu, które dopełnia się ostatecznie tylko przez ukrzyżowanie
Tomasz Mościcki
Dziennik
Wielki spektakl Tomaszuka(…)
„Bóg Niżyński” to opowieść o rozpięciu ekstremalnym, o człowieku rozdartym między świętością a potępieniem, pomiędzy miłością a nienawiścią, pomiędzy sztuką, która wyzwala, a chorobą, która jest najwyższą ceną, jaką wypadnie zapłacić za artystyczną wielkość.(…)
Wielkim walorem przedstawienia z Wierszalina jest scenografia.(…)
Eva Farkasova i Jano Zavarsky zaprojektowali wnętrze, które jest i świątynią z dzwonami przypominającymi o sferze sacrum, i podestem, który jest zarówno sceną występów Niżyńskiego, jak i szpitalnym łóżkiem. Ta scenografia przypomina, że w teatrze dekoracja może, czy wręcz powinna być scenicznym znakiem, często zmiennej funkcji, teatralnej dwoistości.(…)
Znakomita muzyka Piotra Nazaruka, z mistrzowska sekwencją ludzkiego głosu, na który nakłada się ogromny pogłos, symbol szaleństwa Niżyńskiego, świetne ąuasi-cerkiewne chóry, ale i umiejętnie wybrane fragmenty „Święta wiosny” Stawińskiego: ta fonosfera idealnie współgra ze scenografią i sceniczna grą.(…)
O aktorach Tomaszuka można mówić w samych superlatywach. Rzadko się już dziś widzi aktorstwo tak prawdziwe, ekstatyczne, niemal na granicy ekshibicjonizmu, nigdy jednak jej nie przekraczające. Niżyński to świetna rola Rafała Gąsowskiego, który nie udaje w tym przedstawieniu tancerza. Jego taniec jest raczej nawiązaniem, parafrazą klasycznego baletu. Uderza w tej roli niesłychane skupienie, a także niebywała odwaga w prezentowaniu cielesności bohatera, gracji i piękna człowieka, który po chwili zmienia się w spięte konwulsją, umęczone ciało. Wspaniała rola świadcząca o rozwoju tego aktora. Pochwalić trzeba właściwie cały zespól, bo „Bóg Niżyński” jest także zbiorową kreacją, w której ważni są wszyscy.(..)
Anna Sieroń
Gwóźdź Programu
Diabelskie sztuczki
Na scenie wybudowano kaplicę. Równie dobrze mogła znajdować się ona na cmentarzu, jak i w domu wariatów. Równie dobrze jej wnętrze mogły wypełniać drewniane krzyże, jak i szubienice. Równie dobrze w jej szaroburym wnętrzu można było się modlić, tańczyć i opowiadać listopadową historię śmierci.
Baletowe dziady to gawęda w rytm tanecznego pas. To mit, który opowiada o początkach kariery, skutkach homoseksualnego romansu i śmierci najbliższego przyjaciela. Wacław Niżyński to tragiczny bohater własnej legendy. Zresztą taki, który potrafił to dostrzec. Który starał się oswoić fatum i godnie odejść.
Zaduszne nabożeństwo idealnie nadawało się na pożegnanie. Podczas modłów można wspomnieć bliskich, oczyścić się grzechów, dostąpić zbawienia. Podczas metafizycznej ekstazy łatwo przyjąć rolę koryfeusza, szatana, umęczonego Chrystusa. Natchnione obrzędy łatwo zmieniają się w pogańskie święto zmarłych, katartyczny teatr, baletowe widowisko. Eklektyzm szalonej duszy Niżyńskiego bez problemu przełożył się na kolażowy tekst, wielość scenicznych form. Podczas błagalnej litanii usłyszeliśmy chrześcijańskie szepty, prawosławne zaśpiewy, mickiewiczowskie wersy. Zobaczyliśmy mistrzowskie pantomimy, niepokojący teatr maski, szalony dialog sanitariuszy sanatorium pod klepsydrą.
Rafał Gąsowski (Niżyński) stworzył postać pełną pęknięć, przez które na powierzchnię wypływa wrażliwa, schorowana dusza. Wykreował tak plastycznego baletmistrza, że praktycznie nie zauważyłam istnienia chóru, który istnieje na prawach faustycznej rozmowy. Sprawił, że uwierzyłam w szatańskie posłannictwo Niżyńskiego. Przecież naprawdę usłyszałam, że bez diabła nie ma prawdziwego tańca, prawdziwej sztuki, prawdziwego życia…
Jacek Sieradzki
PRZEKRÓJ
Tomaszuk – ostatni romantyk, były prowokator.
Teatr Piotra Tomaszuka zajmuje się dziś rozdarciem człowieka między aspiracją do świętości a przyrodzoną grzesznością, między wzlatującą do nieba duszą anielską a czerepem rubasznym ciągnącym w dół, w upokorzenie, mękę, ból. Zaszyty w odległym Supraślu dramaturg i inscenizator jest dziś być może ostatnim spadkobiercą romantyków, z ich wizją człowieka nieredukowalnego do roli biernej ofiary okoliczności zewnętrznych. Także z ich narcyzmem i z predylekcją do wyzywania Stwórcy na pojedynki. To ostatnie sprowadziło na szefa „Wierszalina” ataki ze strony współczesnej bigoterii, na szczęście nieskuteczne, za to pożyteczne dla krystalizowania się poetyki teatru. W najnowszym przedstawieniu nie ma już bowiem łatwych zaczepek bijących w przyzwyczajenia ludzi religijnych. Jest natomiast bluźnierstwo służące dramatowi, nie szarganiu świętości: w samej konstrukcji tytułowego geniusza szaleńca wynoszącego się siłą tańca na boskie wyżyny. Powracającego do swych scenicznych arcydzieł – „Pietruszki”, „Fauna”, „Święta wiosny” – jak do pasyjnych stacji, a jednocześnie zmagającego się z piętnem bolesnej homoseksualnej miłości. Tomaszuk znalazł dla dramatu oszalałego artysty znakomitą formę obrzędu, w którym jest tyle z mszy, ile z psychodramy. Podbił ją muzyką Piotra Nazaruka cytującą Strawińskiego i Debussy’ego, ale i doskonale organizującą przebieg przedstawienia. Uznanie należy się Rafałowi Gąsowskiemu, od paru lat naczelnemu medium teatru Tomaszuka. Nie imituje tańca Wacława Niżyńskiego, ale precyzją aktorskiej ekstazy uwiarygodnia znany fakt, że tylko dzięki kreacjom tanecznym Niżyński naprawdę był szalonym bogiem.
Monika Żmijewska
Gazeta Wyborcza
Jak to rozegrać w półtorej godziny: emocje na najwyższej nucie, ciągłe zmiany nastroju, obłęd, przeistoczenia z postaci w postać? Ciężar spoczął głównie na Rafale Gąsowskim (Niżyński), w nieco mniejszym stopniu na Katarzynie Siergiej (Romola). Ale i bez pozostałej trójki aktorów, budującej tło spektaklu (świetne sceny zbiorowe, cudowne śpiewy), nie byłby on takim jakim jest. Czyli: przejmującym, sugestywnym widowiskiem, miejscami bardzo malarskim (spowolniona – niczym z Boscha – scena pogoni tłumu z młotkami!), o pulsującym nerwowym rytmie – takim właśnie, jakim współczesnym wydawał się taniec Niżyńskiego. (…)
Tu wszystko ma swoje miejsce i sens: każdy gest,(…) każdy pokłon, przesunięcie kotary, muśnięcie dzwonka, powtórzenie frazy po raz kolejny, znakomita muzyka Piotra Nazaruka (jedna z największych wartości spektaklu), wreszcie cała jego kompozycja – od przygotowań do rytuału po sam finał. Tomaszuk i jego aktorzy mają talent do uwodzenia widza: wystarczy kilka słów, rytm, prostota scenografii – i realia opowiadanej historii, jej koloryt – w tym przypadku klimat schyłku wieku i homoerotycznej Rosji – jest gotów.
NAGRODY
grand prix
bóg niżyński
XIII Międzynarodowe Toruńskie Spotkania Teatrów Lalek
Toruń 2006
grand prix
BÓG NIŻYŃSKI
II Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych „Raport”
Gdynia 2007
Główna nagroda
bóg niżyński
XV Międzynarodowy Festiwal Kopriva
Czechy Koprivnice 2007
wyróżnienie za reżyserię
bóg niżyński
XIII Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej
Warszawa 2007
zespołowa nagroda aktorska
BÓG NIŻYŃSKI
XIII Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej
Warszawa 2007
główna nagroda
BÓG NIŻYŃSKI
XV Alternatywne Spotkania Teatralne „Klamra”
Toruń 2007